Czekając z utęsknieniem na Jezusa

Czekając z utęsknieniem na Jezusa

Powinnam żyć w oczekiwaniu na dzień, kiedy Jezus przyjdzie zabrać mnie do domu.

4 min ·

Pewnego ranka rozmawiałam ze swoją przyjaciółką po drugiej stronie globu. Opowiedziała mi o śnie, który miała. Śniła, że „Jezus wkrótce powróci.”

Co ciekawe, poprzedniej nocy, zanim zasnęłam, myślałam o tym, co ostatnio pracowało w moim sercu …i nagle takie słowa pojawiły się w mojej głowie: „Duch oczekiwania.”

Zasypiając, myślałam sobie: Czy żyję w duchu oczekiwania? Co to właściwie dla mnie oznacza?

Czym jest duch oczekiwania?

Przez całe życie słyszałam o powtórnym przyjściu Jezusa – o „pochwyceniu”, o którym mówi większość chrześcijan. To sprawiało, że strach ogarniał moje serce; bałam się, że nie zostanę zabrana. Gdy rozmawiałam z moją przyjaciółką, okazało się, że ona odczuwała to w taki sam sposób. Obawiała się, że nie będzie gotowa, gdy Jezus powróci.

Gdy tak rozmawiałyśmy, przypomniał mi się pewien przykład, który kiedyś słyszałam; analogia do stanu, w którym teraz się znajdujemy – czyli oczekiwanie na powrót Jezusa. Wyobraźmy sobie, że ktoś, kogo bardzo kochamy, wyruszył w długą podróż i wkrótce ma powrócić. Podróżował statkiem, więc nie znasz dokładnej daty, kiedy przypłynie. Cały czas jesteś w porcie, czekasz z niecierpliwością na przystani i wypatrujesz z nadzieją pojawienia się statku. Z ekscytacją oczekujesz na przyjazd swojego ukochanego!

W codziennym życiu, jeśli „oczekuję” kogoś, kogo miłuję i wiem, że wkrótce wróci, wtedy jestem uważna, czujna i czekam z niecierpliwością. To zajmuje moje myśli – życie nie przemija obok mnie, ponieważ stale o tym myślę i mówię.

Tak właśnie ma być ze mną, jeśli chodzi o powrót Jezusa. Powinnam czekać z niecierpliwością, z utęsknieniem i z podekscytowaniem – żyć w oczekiwaniu na ten dzień. To znacznie różni się od tego, by żyć w strachu, pełna obaw i trwogi.

Nie muszę się bać

Podzieliłam się z moją przyjaciółką pewnym wersetem, który już wiele razy mi pomógł: „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni (…)” (II List do Tymoteusza 1,7) Główną sprawą jest to, by dzisiaj być wierną i czynić to, na co Bóg mi wskazuje. Jeśli tak postępuję dzień za dniem, rok za rokiem, wtedy będę gotowa, gdy Jezus powróci, by zabrać wszystkich, którzy umiłowali Jego przyjście. Wtedy absolutnie nie muszę się niczego obawiać! (II List do Tymoteusza 4,8)

Myślałam również o historii Marii i Marty. (Ew. Łukasza 10,38-42) Marta troszczyła się i martwiła o wiele rzeczy, a Maria wręcz przeciwnie, była zajęta tym jednym, co było potrzebne: cząstką, która nie została jej odjęta. Mogę być tak zabiegana i zajęta wszystkim dookoła, że zatrzymam się w rozwoju. Zapominam o duchu oczekiwania. Jestem bardzo zajęta tym, by „to i tamto zostało zrobione,” „bo tak właśnie powiedziała ta osoba”,  „oby wystarczyło mi pieniędzy…” – czyli wszelkimi ziemskimi sprawami. Moje oczy nie są zwrócone „do wewnątrz” i nie jestem czujna, nie skupiam się na tej jedynej rzeczy, która jest konieczna: mianowicie, by żyć całkowicie dla mojego niebiańskiego Oblubieńca, ku Jego upodobaniu. Każdego dnia muszę być świadoma tego, że On słyszy i widzi wszystkie moje myśli, słowa i czyny. Muszę odnajdywać te rzeczy, które nie zgadzają się ze Słowem Bożym, być posłuszną i przezwyciężać wszystko – przygotowywać się.

Chcę żyć w duchu oczekiwania. A gdy Jezus przyjdzie, wtedy będę gotowa. Będę jedną z tych na ziemi, którzy mają wiarę!

„Tylko, czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? (Ew. Łukasza 18,8)

 

Wersety Biblijne zaczerpnięte z Biblii Warszawskiej, chyba że zaznaczono inaczej. Copyright © Towarzystwo Biblijne w Polsce 1975. Wszelkie prawa zastrzeżone.