Dlaczego służę pomocą innym?
Dlaczego poświęcam swój czas, by błogosławić i służyć innym?
Jest sobotni poranek, godzina szósta rano i widzę swój oddech na szybie, gdy patrzę na samochód, który mknie obok nas. Obok mnie siedzą inne dziewczyny, które próbują jeszcze trochę podrzemać.
Nasz kierowca słucha muzyki, by nie zasnąć, jadąc po autostradzie. Jesteśmy w drodze na czyn społeczny dla naszego Zboru. To trzygodzinna podróż i wystarczająco dużo czasu na przemyślenia. W tych dniach tak wiele się dzieje. Wygląda na to, że zawsze można się w coś zaangażować – na przykład być osobą odpowiedzialną za jedną z grup w klubie zainteresowań dla dzieci, za szkółki niedzielne, uczestniczyć w czynach społecznych dla Zboru, pomóc, gdy ktoś tego potrzebuje, brać udziału w różnych zajęciach wśród młodzieży itd. Każdego dnia jest dosyć pracy. Biorę w niej udział tak często, jak tylko jest to możliwe. Ale kiedy myślę o tym długim dniu, który dopiero się zaczyna, pytam samą siebie: Dlaczego właściwie to robię? Dlaczego np. w sobotę rano wstałam tak wcześnie, by pojechać na czyn społeczny, gdy równie dobrze mogłam sobie pospać trochę dłużej tak, jak to robią moi rówieśnicy?
Potrzebuję się uczyć
Kiedy się nad tym zastanawiam, wiem, że często to tylko moja leniwa, egoistyczna natura powstrzymuje mnie od tego, by czynić coś dla drugich. Wolałabym raczej siedzieć w domu i czytać ulubioną książkę lub oglądać telewizję – lista jest długa. Ja, ja i ja. Potrzebuję się uczyć, by zakończyć z myśleniem tylko o sobie samej! Muszę się uczyć rezygnować z własnej woli, a w zamian służyć i błogosławić innych. Potrzebuję się uczyć uniżać, by móc powiedzieć „Nie”, kiedy jestem kuszona, aby żyć dla siebie samej. Zauważyłam, że to jest coś, co rzeczywiście muszę czynić, bym mogła nauczyć się wykonywać wolę Bożą, a nie moją własną.
A to rzeczywiście jest praca i ofiarowanie się. Znajduję w sobie wiele sprzeciwu. Ofiarować – oznacza coś oddać. Na przykład jestem kuszona do tego, by narzekać. „Powinnam jechać, bo to mój obowiązek, a jeżeli nie pojadę, to znajomi będą się zastanawiać, dlaczego nie pojechałam. O, gdybym tak chociaż od czasu do czasu miała kilka chwil dla siebie samej!” Kiedy takie myśli się pojawiają, przypominam sobie werset z II Listu do Koryntian 9,6-7. „Kto sieje skąpo, skąpo też żąć będzie, a kto sieje obficie, obficie też żąć będzie. Każdy, tak jak sobie postanowił w sercu, nie z żalem albo z przymusu; gdyż ochotnego dawcę Bóg miłuje.”
Radosny dawca
Jeżeli jednak postanowiłam być „ochotnym dawcą”, zamiast czynić to z niechęcią lub z przymusu, wtedy przychodzę z dobrym nastawieniem. Nadal mogę być kuszona, ale mam w sobie mocne i zdecydowane „Nie!” do tego, by żyć dla samej siebie i te złe myśli są umartwiane. Wiem też, że kiedy mam takie usposobienie, to Bóg da mi wszelką siłę, jakiej potrzebuję, by „czynić dobrze i nie być zmęczoną” (w norw. tłum.) „A czynić dobrze nie ustawajmy” (List do Galacjan 6,9). Gdy więc przychodzi możliwość ku temu, by służyć i ofiarować się, to jestem przygotowana i mogę stwarzać wokół siebie dobrego i budującego ducha.
Wszystko zależy ode mnie, od tego, jakie mam nastawienie i usposobienie! Gdy jestem radosna i chętna, to wszystko pójdzie bardzo dobrze i mogę zachęcać i wzmacniać innych. Być może jest ktoś, kto ma trudności; wtedy mogę pomóc nieść jego ciężary i być przykładem. Jeżeli mam ducha narzekania i zniechęcenia, to inni to odczuwają i to na nich oddziałuje.
Doświadczam błogosławieństwa
A więc dlaczego tak czynię? Dlaczego oddaję mój czas i swoje siły, by błogosławić i służyć drugim? Dzieje się tak, ponieważ wtedy otrzymuję dział w społeczności i w błogosławieństwie w moim osobistym życiu. Dzięki temu mogę wzrastać w bojaźni Bożej i być przykładem oraz pasterzem dla młodszych ode mnie. Jeśli biorę w tym udział, to Bóg może mnie używać do budowania Zboru. „Albowiem współpracownikami Bożymi jesteśmy; wy rolą Bożą, budowlą Bożą jesteście” (I List do Koryntian 3,9).
Kiedy samochód zatrzymuje się przed budynkiem, gdzie mamy pracować, wszyscy się budzą i śpieszą, by jak najszybciej schronić się przed mrozem. Twarze są nadal zaspane, ale wokół słychać wiele żartów i śmiechu. Wszyscy są w doskonałym humorze. Jestem otoczona grupą ludzi, o których wiem, że mają to samo nastawienie. To stwarza dobrą atmosferę i jestem bardzo wdzięczna, że mogę być częścią tego dzieła. Nie chcę być tylko taką osobą, która jedzie na wozie. Chcę być tą, która idzie i popycha.
Wersety Biblijne zaczerpnięte z Biblii Warszawskiej, chyba że zaznaczono inaczej. Copyright © Towarzystwo Biblijne w Polsce 1975. Wszelkie prawa zastrzeżone.