Mój stosunek do Jezusa
Jezus jako mój prawdziwy przyjaciel i Zbawiciel w codziennym życiu.
Barry Couts opowiada, jak poznał Jezusa, który w codziennym życiu stał się jego prawdziwym przyjacielem i Zbawicielem.
Kiedy moja matka była w trzecim miesiącu ciąży ze mną, została wdową. Nigdy nie poznałem mojego ojca i nigdy go nie spotkałem. Jednak zawsze odczuwałem, że Bóg się o mnie troszczy; że jakaś wyższa istota zawsze mnie strzeże. Myślę, że działo się tak, ponieważ moja matka wierzyła w Boga; polegała na Nim. Odczuwałem to tak, jakby Bóg był blisko nas, w naszym domu i w moim życiu.
Jednak, kiedy zacząłem dorastać – będąc w siódmej klasie, zrozumiałem, że czegoś mi brakuje. Wiedziałem dobrze, że jeżeli nadal będę czynił to, co czynię, to stanę się taki, jak mój wujek, który znalazł się w więzieniu. Bliscy również mi mówili: „Jeżeli będziesz dalej tak postępował, to skończysz, jak on.” To stworzyło potrzebę we mnie, bo w zasadzie nie chciałem robić tego, co robiłem; nie chciałem być ciężarem dla społeczeństwa.
Mniej więcej w tym samym czasie poszedłem na nabożeństwo do Kościoła Zielonoświątkowego w Urbanie. Tam spotkałem pastora, który przemawiał do młodzieży. Powiedział, że wszelka nasza sprawiedliwość jest dla Pana jak brudna szmata i jeżeli nie poprosimy o przebaczenie, to nie dojdziemy do osobistego połączenia z Nim. „To, co czynimy sami z siebie, jest tylko brudną szmatą. Musimy oddać nasze serca Jezusowi!” To uderzyło mnie w pewien sposób i czułem, że to było to, czego potrzebowałem, by dojść do głębszego życia. A więc uczyniłem tak, jak mówił pastor – poprosiłem Jezusa, by przebaczył mi moje grzechy, których było dużo i zaprosiłem Go, by wszedł do mojego serca i został Panem mojego życia.
Przyjaciel, który mówi prawdę
Nie wiedziałem dokładnie, co to oznacza. Ale powoli zacząłem rozumieć, że rzeczy, które czyniłem, nie są zgodne ze Słowem Bożym, ani z Jego wolą. Zdałem sobie sprawę, że potrzebuję głębszej społeczności z Nim. Jezus zaczął mówić do mnie i pokazywać rzeczy w moim życiu, które należało uporządkować oraz ukierunkować według Jego Słów i pomógł mi w tym! Nie potrafiłem sam tego dokonać. Było wiele spraw, które były po prostu zbyt trudne dla mnie.
Zaczął objawiać mi mój egoizm – czas, kiedy myślałem tylko o sobie samym lub wykorzystywałem w egoistyczny sposób. Pokazał mi prawdę. A skoro mi ją objawił, to stwierdziłem, że nie chcę taki pozostać: pragnąłem się zmienić!
W ten sposób Jezus, jako osobisty przyjaciel, stale mi pomagał. Jest napisane, że „Każda droga człowieka wydaje mu się prawa, lecz tym, który bada serca, jest Pan.” (Przypowieści Salomona 21,2). W moich własnych oczach coś mogło wyglądać właściwie, ale kiedy Jezus zdjął pokrywę, mogłem zobaczyć prawdę. Być może moim motywem działania była zazdrość lub zawiść, chociaż wtedy tego nie wiedziałem. On często przewija taśmę z powrotem, a wtedy zaczynam zdawać sobie sprawę, że to, co uczyniłem, nie było uczynione dla Jezusa. Na przykład zrobiłem coś, ale inni nie byli wdzięczni za to, co dla nich uczyniłem lub nie powiedzieli nic o moich „dobrych uczynkach”, a wtedy czułem się niedoceniony lub czułem, że to po prostu nie było dobre. To oznacza, że nie czyniłem tego dla Jezusa.
Przez swoje Słowo i swojego Ducha, Bóg może objawić mi moje motywy działania tak, bym mógł skończyć żyć dla samego siebie i zacząć czynić wszystko dla Niego i dla innych. Prawdziwy przyjaciel ma być kimś, kto zawsze powie mi prawdę tak, bym mógł otrzymać pomoc.
Przyjaciel, który pomoże mi być dobrym
Jest napisane w Liście do Hebrajczyków 4,15, że Jezus był kuszony we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu. On nigdy nie popełnił grzechu. Wszelki grzech był pod jego stopami! Dzięki temu zwycięskiemu życiu, które prowadził, może teraz pomóc nam wszystkim, kiedy jesteśmy kuszeni. Jezus może nam pomóc tak, że zamiast pielęgnować naszą własną wolę, żyć dla samego siebie i według własnych pożądliwości, możemy stać się prawdziwymi uczniami, którzy zapierają samych siebie i biorą na siebie swój krzyż (Ewangelia Łukasza 9,23). Jezus może rzeczywiście pomóc nam dojść do punktu, gdzie zaczynamy nienawidzić zło w naszej własnej naturze – nienawidzimy czynić tego, co wiemy, że jest złe.
A więc jest coś, czego nie chcę dłużej czynić. Mogę dojść do wolności i nie czynić grzechu – tego, co wiem, że jest złe. Jezus pragnie dać mi nowe życie. Otrzymam życie, ponieważ znam Jego. Jestem Mu posłuszny. Zaczynam myśleć tak, jak On, by stać się bardziej podobny do Niego! Nie tak, jak automatyczny robot, ale w głębi mojego serca, w mojej istocie chcę być dobry. Dojść do takiego stanu jest czymś o wiele większym, niż tylko przebaczeniem grzechów. Wtedy mogę dojść do punktu, w którym objawiają się cnoty Jezusa, gdzie staję się dobry. Zaczynam pomagać innym i błogosławić ich, zamiast krytykować. To może uczynić Jezus – nie tylko przebaczyć moje grzechy, ale dać mi nowe życie. Mogę stać się nowym stworzeniem.
Jezus chce bym doszedł do błogosławieństwa i do namaszczenia. I dlatego słowa o karceniu są takie pełne zachęty. Być „karconym” oznacza, że słucham tych, którzy mówią mi, co mogę uczynić lepiej. Powodem tego, że jestem karcony czy nauczany jest osiągnięcie końcowego rezultatu. (I List do Koryntian 11,31-32, List do Tytusa 2,11-14, List do Hebrajczyków 12,5-11)
Jeżeli ktoś chce zostać lekarzem, musi zacząć studiować medycynę. Nie można chcieć być lekarzem i uczęszczać do szkoły teatralnej i myśleć, że pewnego dnia zostanie się lekarzem. Jeżeli chce się zostać lekarzem, trzeba zacząć studia medyczne i tak to działa. Nie jest tak, że Jezus pokazuje mi, co mam czynić po to, by mi utrudnić życie. To jest powołanie, które On ma dla mnie i On chce bym był taki, jak On i miał wszelkie cnoty – dobroć, miłosierdzie, miłość, cierpliwość, uprzejmość, łagodność. Jeżeli podporządkowuję się prawdzie (Słowu Bożemu) i Jego karceniu, to krok po kroku doświadczam, że zostaję przekształcony na takiego człowieka, jak On pragnie, abym był i to czyni mnie szczęśliwym.
A więc, gdy Jezus mówi mi prawdę, to nie oznacza, że coś jest ze mną nie tak. Jeżeli widzę, gdzie muszę się zmienić, to oznacza, że dochodzę bliżej końcowych rezultatów, czyli osiągnięcia pełni cnót – dobroci, miłosierdzia, łagodności. Ważnym jest pamiętać, że sam fakt, iż widzę, że coś ze sposobu mojego życia nie jest zgodne ze Słowem Bożym, niekoniecznie jest czymś negatywnym. Tak właściwie jest to możliwość dla mnie, by zostać oczyszczonym i nie czynić tego, czego nienawidzę. Jeżeli nie zgadzam się z moimi grzesznymi skłonnościami i zapieram się ich w mocy Ducha Świętego, to mogę wejść głębiej w to, czego pragnę, czyli w cnoty Chrystusa. A więc nigdy nie muszę być zwątpiały, chociaż widzę, kim jestem z natury, ponieważ Jezus chce mnie na wskroś oczyścić tak, bym mógł być całkowicie czysty!
Przyjaciel, z którym mogę porozmawiać o wszystkim
Kiedy pomyślę o moich osobistych relacjach z Jezusem, to rzeczywiście jest On dla mnie wszystkim! W moim codziennym życiu nie ma niczego, o co nie mógłbym Go poprosić – również o kierownictwo z Jego strony. Może to być coś tak zwyczajnego, jak kluczyki do samochodu, których akurat nie mogę znaleźć . I wtedy proszę: „Jezu, Ty wiesz, że muszę iść do pracy a nie mogę znaleźć moich kluczy. Pomóż mi znaleźć klucze do samochodu.” Często coś gubię, ale nigdy jeszcze nie musiałem dzwonić do mechanika, by dorobić nowe klucze do samochodu. Nie dlatego, że nigdy nie zgubiłem klucza, ale dlatego, że zawsze go znajdowałem. Być może wygląda to trochę zabawnie, ale nawet w najmniejszych drobiazgach w życiu nie ma niczego, co byłoby zbyt małe, zbyt nieistotne, by nie można było o tym z Nim porozmawiać lub przynieść to przed Jego Tron. Być może myślę, że ja, jako mężczyzna, nie potrzebuję pomocy od tej, czy tamtej osoby, ale Jezus jest dla mnie takim przyjacielem, że mogę rozmawiać z Nim o wszystkim. Moje relacje z Nim wyglądają, jak społeczność między ojcem i synem, którzy rozmawiają ze sobą o każdej, nawet najmniejszej sprawie.
Kiedy myślę o innych, to wiem, że modlitwa za innymi ludźmi jest tym największym, co mogę dla nich uczynić. I właśnie to jest ten osobisty kontakt, modlitwa, którą Jezus słyszy. On słyszy każde westchnięcie i jest gotowy do pomocy, kiedy się o to modlę! Taki jest mój związek z Nim. Każdą małą rzecz, o którą się modlę On zna i może pomóc mi w każdej sytuacji.
Kiedy otrzymam dział w życiu Jezusa, zaczynam doświadczać, że nie jestem już kuszony w taki sam sposób, jak zazwyczaj byłem kuszony i to jest dowodem na to, że uczę się od Niego. Uczę się iść drogą, którą szedł Jezus. Mogę miłować ze serca i być tym, kim jestem w Bogu. Nie czynić tylko tego, czego inni oczekują ode mnie lub tylko to, co sam mniemam, że jest w porządku. Mogę otrzymać ścisłą społeczność z Nim, a On może do mnie mówić. On pokazuje mi, gdzie mam złożyć swoje życie. I mogę się stać taki, jak On.
Bóg ma moc. On jest wszechmogący. Jeżeli pragnie uczynić cud, to czyni. On może dać mi wszystko, czego potrzebuję. On jest moim osobistym przyjacielem, który może mnie prowadzić prosto przez wszystkie pokuszenia i sytuacje w moim życiu! On pomaga mi we wszystkim! To jest potężny przyjaciel i Zbawiciel, z którym mogę przebywać każdego dnia.
Wersety Biblijne zaczerpnięte z Biblii Warszawskiej, chyba że zaznaczono inaczej. Copyright © Towarzystwo Biblijne w Polsce 1975. Wszelkie prawa zastrzeżone.