Najlepsza rzecz, jaką nauczyła mnie moja mama…
Moja mama stała się legendą. Była szczególna pod wieloma względami, ale właśnie to pamiętam najbardziej, gdy o niej myślę.
Zbliża się Dzień Matki, dlatego nie potrafię przestać myśleć o mojej mamie. Minęło cztery i pół roku od momentu, gdy zmarła, więc nie jest to pierwszy Dzień Matki, który minął bez niej. Nie jestem szczególnie sentymentalną osobą, więc nie chodzi o to, że w tym roku to święto bez niej jest dla mnie trudniejsze, niż poprzednie. Czasem tęsknię za nią bardziej, ale te chwile przychodzą raczej niespodziewanie. Jednak teraz myślę więcej o tym, jaką osobą była moja mama. Nie tylko jako matka dla swoich dzieci – a była naprawdę dobrą matką – ale ogólnie, jako osoba; jakie życie prowadziła.
Mama żyła po to, by służyć
Moja mama ciężko pracowała. Jeśli czegoś się podjęła, czyniła to w 100% i nie zaprzestała, póki nie ukończyła swojej pracy. Gdy Bóg położył jej coś na sercu, wtedy wykonywała to z całego serca. Nie czyniła tego po to, by ludzie ją zauważyli i chwalili; nie robiła tego, by otrzymać jakąś cześć czy chwałę. Po prostu była posłuszna i pragnęła służyć innym.
Mogłabym wiele napisać o mojej mamie, a każde z mojego rodzeństwa mogłoby wybrać inny aspekt, który najbardziej utkwił im w pamięci. Dla mnie to właśnie było to: że posłusznie i z całego serca służyła Bogu, nie szukając przy tym własnej korzyści ani zysku, lecz tylko tego, by służyć Jemu. Myślę, że to chyba jest najlepsze dziedzictwo, jakie mi pozostawiła.
Śpiewamy w jednej pieśni w śpiewniku BCC „Drogi Pańskie” o tym, by być członkiem w Ciele Chrystusowym:
„Być większym niż jest, bądź kimś innym też stać się
– Tych chęci nie czuje ten członek tu, nie.
Z swej pracy i czci w ciele cieszy się każdy,
Nad sobą ma pracę i dosyć ma jej.”
(Drogi Pańskie nr 116)
Ta zwrotka w doskonały sposób opisuje służbę mojej mamy. Była najszczęśliwsza, kiedy mogła być w Zborze, ofiarować się, dawać i czynić dobrze, ile tylko potrafiła. Nigdy nie zabiegała o to, by o czymś decydować lub by jej opinię brano pod uwagę, ale zawsze była chętna, by zrobić to, co miało być zrobione i co potrafiła wykonać. Nigdy, ani razu, nie słyszałam, by pragnęła, aby ktoś ją bardziej docenił za to, co robiła lub by chciała otrzymać bardziej wyszukaną i widoczną rolę do odegrania. Malowała, gotowała, pracowała w ogrodzie, sprzątała, wykonywała wiele drobnych prac, które dla innych mogły być ciężarem. Była również profesjonalna, jeśli chodzi o to, by uczynić lub powiedzieć coś, co właściwe we właściwym czasie – tak, jak inni tego potrzebowali. Ciepły uścisk dla kogoś, kto toczył bój. Łagodne napomnienie tam, gdzie była potrzeba.
Wszystko to robiła chętnie i z wielką radością, gdyż miłowała innych.
Ponieważ miłowała
Prawdopodobnie wszystko sprowadza się do tego, że moja mama kochała ludzi i dlatego też tak chętnie i z radością im służyła. Była bardzo zainteresowana rozwojem innych i tym, by dobrze im się wiodło. Chciała, by wszystkim było dobrze w życiu.
To był również klucz do naszego domowego życia. Kiedy byliśmy dziećmi, nasz dom zawsze był szeroko otwarty dla wszystkich naszych przyjaciół. Większość wieczorów i weekendów nasz dom był wypełniony ludźmi. Kochała ich wszystkich i chciała, by ten dom był miejscem, w którym czują się mile widziani i bezpieczni. I myślę, że tak właśnie się czuli.
Jeśli chodzi o jej dzieci – to właśnie była dziedzina, w której służyła i ofiarowała się najbardziej. Uwielbiała być naszą mamą. Mieliśmy takie bezpieczne, dobre i szczęśliwe życie. Nie myślę, że była doskonała, ale wiem, że ciągle szukała tego, by stać się lepszą. Widziałam, jak zapiera się swojej własnej woli i pragnień. W miarę, jak lata mijały, widziałam dokładnie, jak się zmienia. Stała się bardziej spokojna, radośniejsza, miała większe odpocznienie. Wiedziałam, że czasami zmagała się z różnymi rzeczami, gdyż jej życie nie zawsze było łatwe, ale wykorzystywała te sytuacje w taki sposób, jak Bóg tego chciał – aby być coraz bliżej Niego. W ten sposób przygotowywała się na wieczność.
Szczególnie w trzech ostatnich latach jej życia, kiedy była chora, tak dobrze było z nią przebywać. Cały czas miała pokój i odpocznienie. Myślę, że to nie wypływało z jej natury – ona walczyła, toczyła wewnętrzny bój, by otrzymać pokój z Bogiem i wierzyć, że wszystkie jej dni są w Jego rękach. Całkowicie zaufała Jemu.
Jestem niesamowicie wdzięczna za życie, które mi dała, za sposób, w jaki mnie wychowała, a w szczególności za przykład, jaki pozostawiła – jak służyć i dawać oraz oddać swoje życie Bogu i ludziom. Nie mogę się doczekać, kiedy znowu ją zobaczę!
„Bogobojna żona jest godna chwały.” (Przypowieści Salomona 31,30)
Wersety Biblijne zaczerpnięte z Biblii Warszawskiej, chyba że zaznaczono inaczej. Copyright © Towarzystwo Biblijne w Polsce 1975. Wszelkie prawa zastrzeżone.