Te rzeczy nie są bez znaczenia…

Te rzeczy nie są bez znaczenia…

Jedna mała prośba mojego męża w zabiegany poranek mogła tak łatwo zostać odrzucona.

5 min ·

Któregoś ranka mój mąż szedł do swojego biura, a ja do swojego. Jego biuro mieści się w małym budynku obok naszego domu, a moje jest po drugiej stronie, wiec często spotykamy się na środku, gdy się śpieszymy do pracy. Tamtego ranka, przechodząc obok mnie, powiedział: „Czy mogłabyś mi zrobić śniadanie?”

Już dawno minęły czasy, gdy musiałam rano wyprawić dzieci do szkoły, przygotować butelki z mlekiem, zmieniać pieluchy i zaspokoić potrzeby wszystkich innych, zanim dzień się tak naprawdę zaczął. Teraz, gdy pracuję i czasem jestem poza domem, pokazałam mężowi, jak przygotować owsiankę czy jajecznicę, by mógł zatroszczyć się o siebie, jeśli to będzie konieczne. Muszę przyznać, że odkąd rozwinęła się u niego choroba Parkinsona, przygotowywanie jedzenia nie było dla niego takie łatwe. Jednak oboje zdecydowaliśmy, że spróbujemy robić wszystko w tym kierunku, by mąż w dalszym ciągu był tak niezależny, jak tylko się da i tak długo, jak będzie to możliwe. Ale przejdźmy do rzeczy, poczułam się, jakby potraktował mnie jak swoją gosposię i to mnie zirytowało, więc pierwszą myślą było: „Niech sam sobie zrobi śniadanie…”

Wydawać by się mogło, że to był długi proces myślowy, ale w rzeczywistości nasze reakcje są szybsze, niż gorący nóż, który kroi masło. Być może wpłynęły na mnie ostatnie wyniki Narodowego Biura Statystycznego, które mówią, że jeśli chodzi o niepłatne obowiązki domowe, kobiety wykonują średnio 40% więcej prac, niż mężczyźni. Jeśli oboje pracują zawodowo, zazwyczaj to kobieta dodatkowo zajmuje się gotowaniem i sprzątaniem. Uważam, że kobiety nie powinny być postrzegane, jako „gosposie” i chciałam o tym powiedzieć mojemu mężowi. Chociaż na wiele sposobów mogłam usprawiedliwić moją natychmiastową skłonność do odmowy wykonania jego prośby, było coś jeszcze, czego nie potrafiłam usprawiedliwić. Wyczułam nieżyczliwość w moim nastawieniu. I od razu wiedziałam, po prostu wiedziałam, że Duch wskazuje mi na coś, czym powinnam się zająć.

Więcej, niż tylko „uprzejmość”

Z praktycznego punktu widzenia, opracowanie modułu podręcznika było pilne, a termin ukończenia się zbliżał. Z duchowego punktu widzenia, Bóg wskazywał na coś w mojej naturze, czego powinnam się pozbyć i teraz miałam możliwość, by się tym zająć. Mogłam iść dalej swoją drogą, wmawiając sobie, że byłam zbyt zajęta. Mogłam też wzruszyć ramionami, odłożyć swoje książki, niechętnie pójść do kuchni, zrobić jajecznicę i uderzyć przed mężem talerzem w stół – uprzejmy uczynek bez bycia uprzejmą. Naprawdę obraziłam się na tę „rolę gosposi,” więc potrafiłam wyczuć walkę pomiędzy tym, jak moja natura chciała zareagować, a tym, co Duch do mnie mówił.

Żaden z powyższych wyborów nie doprowadziłby mnie do boskiej natury, którą pragnęłam osiągnąć. Jednak wtedy były to jedyne dwie dostępne dla mnie opcje, dopóki nie poprosiłam Boga o pomoc. Nie chciałam jedynie „zachować się uprzejmie” – ale pragnęłam całkowicie pozbyć się tej ludzkiej reakcji, która tak szybko doprowadza do oburzenia i obrażenia oraz zamienić ją na boską naturę. Musiałam się modlić o Słowo Boże, które mogłabym użyć właśnie w tej chwili, a które pomogłoby mi uwolnić się od mojej nieuprzejmej natury. I właśnie ten werset podsunął mi Duch:

„Miłość jest cierpliwa, miłość jest dobrotliwa (…)” (I List do Koryntian 13,4)

To nie są żadne trudne słowa do zrozumienia. Poprosiłam Boga o pomoc, by zaprzeć się własnych uczuć i postąpić według Jego Słowa. Prosiłam o moc, by po prostu być „dobrą.” Odłożyłam swoje książki, poszłam do kuchni, zrobiłam smaczny omlet z grzybami i cebulą, ozdobiłam go świeżą bazylią i uprzejmie położyłam przed mężem. Nawet wcześniej podgrzałam talerz. Potem wzięłam swoje książki, poszłam do swojego biura i zaczęłam pisać.

Być może była to błahostka, nieistotny szczegół codziennego życia – ale właśnie w takich małych szczegółach ma miejsce nasze przekształcenie. Tak naprawdę nie chodzi o to, kto komu zrobi śniadanie; pytanie jest, czy ja słucham Ducha i potrafię być posłuszna Jego głosowi?

Ale jeśli nie jesteśmy w stanie być wiernymi w tych małych, drobnych sytuacjach naszego życia – jeśli nie potrafimy słuchać i być posłusznymi, gdy Duch cicho szepce nam do uszu – wtedy nie jesteśmy przydatni dla Niego. Cały ten proces zajął mi zaledwie 20 dodatkowych minut z całego dnia, ale otrzymałam coś na wieczność – odrobinę życia Chrystusowego.

Wersety Biblijne zaczerpnięte z Biblii Warszawskiej, chyba że zaznaczono inaczej. Copyright © Towarzystwo Biblijne w Polsce 1975. Wszelkie prawa zastrzeżone.