W jaki sposób prawda nas wyzwala – stale, bez ustanku
Odkrycie tych prawd oraz przyznanie się do nich przyniosło mi wielkie odpocznienie!
Jezus mówi w Ew. Jana 8,32: „I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi.” I tego właśnie doświadczyłam w swoim życiu.
Przyznanie się do prawdy = przekształcenie
Jako nastolatka oddałam swoje życie Jezusowi i chciałam całym sercem żyć dla Niego. Wtedy Bóg zaczął do mnie mówić na temat mojego zachowania w domu. Wskazał i uświadomił mi moją niechęć do wszelkiej pomocy, a także okropny sposób, w jaki rozmawiałam z moimi braćmi, gdy byłam z powodu nich poirytowana.
Słowo Boże uczy nas: „(…) niech (…) najpierw nauczą się żyć zbożnie z własnym domem i oddawać rodzicom, co im się należy; to bowiem podoba się Bogu.” (I List do Tymoteusza 5,4) Ten werset wywarł na mnie wrażenie i czułam się obłudnikiem, hipokrytką – byłam uprzejma i chętna do pomocy w stosunku do innych, ale prawda była taka, że w domu, przebywając z rodziną, zachowywałam się zupełnie inaczej.
Właśnie wtedy naprawdę zobaczyłam, że muszę się zmienić. Często wypowiadałam ostre, sarkastyczne, ośmieszające słowa, którymi raniłam innych. Musiałam raz za razem prosić moich braci oraz rodziców o przebaczenie za moje zachowanie, a to było bardzo upokarzające. To był dla mnie wielki bój – uniżyć samą siebie i wyznać, że nie miałam racji. Będąc świadoma swojego egoizmu, samolubstwa i nieuprzejmości, moja nienawiść do tych grzechów wzrastała. Te grzechy stały się moimi wrogami, a przyznając się do prawdy o samej sobie, stawałam się coraz bardziej wolna od tych wrogów.
W końcu przestałam się gniewać na swoich braci i byłam chętna, by pomóc rodzicom – tak, że nawet nie musieli mnie o to prosić. To było dzieło, którego Bóg dokonał we mnie, gdyż uniżałam się i przyznawałam się do prawdy o samej sobie. W rezultacie, w coraz większym stopniu byłam uwalniana od mojego wcześniejszego zachowania; stałam się szczęśliwa, a ludzie wokół mnie również mieli lepsze życie!
Wytrwałość przynosi rezultaty
W I Liście Piotra 5,5 jest napisane: „Bóg się pysznym sprzeciwia, a pokornym łaskę daje.” Pokorna osoba miłuje prawdę o sobie, o swoim własnym grzechu i przyznaje się do niej. Pragnie również ten grzech przezwyciężyć. Jest wytrwała, jak wdowa, która nie pozwoliła niesprawiedliwemu sędziemu odpocząć, póki nie otrzymała tego, o co prosiła – prawa do zwycięstwa nad wrogiem! (Ew. Łukasza 18,2-8) Ludzie, którzy miłują Boga i pragną zachowywać Jego przykazania, są jak ta wdowa. Są wytrwali w modlitwie i nacierają na Boga, prosząc o łaskę i moc do przezwyciężenia swoich wrogów, własnego grzechu: niechęci, złości, obmawiania, czy jakiegokolwiek innego grzechu.
„A czyżby Bóg nie wziął w obronę swoich wybranych, którzy wołają do Niego we dnie i w nocy, chociaż zwleka w ich sprawie? Powiadam wam, że szybko weźmie ich w obronę.” (Ew. Łukasza 18,7-8) W ten właśnie sposób tego doświadczyłam.
Przyznanie się do prawdy = uniżenie samego siebie
W życiu spotykamy wiele różnych sytuacji – wszystkie są możliwościami, by znaleźć więcej tego, co sprawia, że jesteśmy nieszczęśliwymi w swoim wnętrzu – czyli własny grzech. Czasami doświadczałam czegoś bardzo trudnego. Czułam, że “to nie powinno mi się przytrafić, że coś jest nie tak.” Oskarżałam i obwiniałam samą siebie za spowodowanie tego wszystkiego..
Czułam się źle z całą tą sytuacją, ale Bóg, który wiedział, czego potrzebuję, dał mi odpowiedź prosto z nieba: moim wielkim problemem była duma! Myślałam, że zasługuję na coś lepszego! Jednak Bóg miał rację. Cóż za ulga, kiedy mogłam uniżyć samą siebie i zgodzić się z Bogiem – On przecież postawił mnie w tej sytuacji dla mojego dobra! „A wiemy, że Bóg współdziała ze wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia jego są powołani.” (List do Rzymian 8,28)
Jezus mówi, że musimy poznać prawdę, a ona nas wyswobodzi. (Ew. Jana 8,32) Zostałam uwolniona od mojej dumy, od myślenia, że zasługuję na coś lepszego, od niezadowolenia i braku wdzięczności. Wielki ciężar spadł z moich barków i stałam się tak szczęśliwa, jak uwolniony niewolnik. Zobaczyłam, że Bóg naprawdę błogosławi mnie bardziej, niż kiedykolwiek na to zasłużyłam.
W Ew. Mateusza 11,28 Jezus nas zaprasza: „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie.” Przyznanie się do własnego stanu oraz pokora przynoszą odpocznienie – właśnie tutaj spotykamy Jezusa, naszego Poprzednika, który jest cichy i pokornego serca. (Ew. Mateusza 11,29-30)
Bóg ceni pokorę
Jezus nazywa tych, którzy się smucą, „błogosławionymi.” (Ew. Mateusza 5,4) Ci, którzy się smucą z powodu swojej pychy, braku miłości i tak dalej, otrzymają to, czego pragną.
Bóg widział młodego Dawida, kiedy ten pasł owce swojego ojca. Nawet wtedy, gdy stał się królem, dowiadujemy się, jakie miał myśli o sobie: „A choćbym jeszcze bardziej się poniżył niż tym razem i stał się w twoich oczach godnym pogardy, to jednak u tych niewolnic, o których mówiłaś, będę poważany.” (II Księga Samuela 6,22)
Takie nastawienie Dawida było bardzo cenne w oczach Boga. „(…) powołał im na króla Dawida i wystawił mu świadectwo w słowach: Znalazłem Dawida, syna Jesssego, męża według serca mego, który wykona całkowicie wolę moją.” (Dzieje Apostolskie 13,22)
To jest moim pragnieniem do końca mojego życia – żyć w pokorze i uniżeniu przed Bogiem, dostrzegać coraz więcej swojej pychy, przyznać się do niej i otrzymać jeszcze głębszą społeczność z Jezusem. Takie życie wypełnia mnie stale rosnącym pokojem i radością!
Wersety Biblijne zaczerpnięte z Biblii Warszawskiej, chyba że zaznaczono inaczej. Copyright © Towarzystwo Biblijne w Polsce 1975. Wszelkie prawa zastrzeżone.