“Jest wspaniale tak, jak jest!”
Pomimo wielu lat zmagań z ciężką, neurodegeneracyjną chorobą, Anelle jest kobietą, która nauczyła się być głęboko wdzięczną i zadowoloną.
W opinii rodziny i przyjaciół, Anelle emanuje pokojem, dobrocią oraz głęboką wdzięcznością i zadowoleniem we wszystkich sytuacjach życia. To nie jest takie naturalne dla tej 36-letniej nauczycielki szkoły podstawowej, która od wielu lat zmaga się z postępującą i do tej pory niezdiagnozowaną chorobą. Usiedliśmy więc z Anelle, by porozmawiać i dowiedzieć się więcej o doświadczeniach tej młodej kobiety, która wzrasta w wierze, pomimo różnych przeciwności.
Nieznana choroba
W wieku 13 lat Anelle zaczęła utykać na prawą nogę i zauważyła, że nie potrafi poruszać palcami stóp. Wizyty u różnych specjalistów niczego nie wyjaśniały. Lekarze postawili diagnozę: postępująca, neurodegeneracyjna choroba na tle autoimmunologicznym, ale nie byli w stanie podać precyzyjnej nazwy. To był początek podróży, która pomogła wykształcić Anelle na osobę, jaką jest dzisiaj.
„Początkowo potrafiłam chodzić bez problemu, lecz mój stan się pogarszał, miałam dziwne objawy i zaburzenia w całym organizmie” – wyjaśnia Anelle. To nie było łatwe doświadczenie, szczególnie dla nastolatki. Jej prosta wiara w Boga została wystawiona na próbę.
Rzeczy, które zazwyczaj robi pełna energii, młoda dziewczyna, stawały się coraz trudniejsze do wykonania. Powolny, lecz stały postęp choroby doprowadził do ograniczenia ruchu oraz utraty czucia w dłoniach i stopach. W tym samym czasie jej struny głosowe również zaczęły słabnąć, wpływając na jej wymowę.
„Na początku miałam wiele pytań” – mówi dalej Anelle – „Nawet teraz niektóre dni są trudniejsze od innych.”
„Naszą skłonnością jest zawsze czegoś oczekiwać”
Choroba nauczyła Anelle pokładać swoje zaufanie w Bogu; ale nie jest to łatwe. Tak, jak wszyscy, Anelle miała swoje plany i marzenia odnośnie tego, jak ma wyglądać jej życie i przyszłość.
„Muszę powiedzieć, że jedną z najtrudniejszych rzeczy, jakie musiałam porzucić, to moje własne plany i marzenia. Musiałam pozbyć się wyobrażeń, jak by to mogło czy powinno wyglądać i po prostu przekazać wszystko w ręce Boga, by On mógł kierować moim życiem tak, jak tego pragnie.”
W miarę upływu czasu, Anelle stawała się coraz bardziej pogodzona z chorobą i wdzięczna Bogu za to, co ją spotkało w życiu.
„Myślę, że sekret leży w tym, by zawsze być wdzięcznym, ponieważ mamy skłonność, by stale chcieć czegoś innego – by to lub tamto potoczyło się inaczej, by było lepsze; a to z kolei nie powinno być takie… Ale dlaczego nie powinno być takie? Dlaczego coś powinno być inne, „lepsze?” Dlaczego coś musi się zmienić? Jest wspaniale tak, jak jest. Mam być wdzięczna. Na przykład, jeśli ktoś potrafi pięknie śpiewać, to z przyjemnością mogę posłuchać tej osoby, zamiast być zazdrosną i pełną goryczy z tego powodu, że ja nie umiem tak śpiewać.
„Ta sytuacja przypomina mi to, co Jezus powiedział i jest to napisane w Liście do Hebrajczyków 10,7; „Oto przychodzę, aby wypełnić wolę Twoją, o Boże.” Tak również ja mogę postępować, z tym ciałem, jakie mam i tymi umiejętnościami, które posiadam” – mówi Anelle.
Bóg wie, co jest najlepsze
Anelle nie rozwodzi się nad szczegółami swoich zmagań, ale jest oczywiste, że musiała się zmierzyć z wieloma wyzwaniami i trudnościami w życiu. Pracuje jako nauczycielka w szkole podstawowej i wiadomo, że praca ta wymaga dobrego głosu, a z jej słabnącymi mięśniami strun głosowych niczego nie można przewidzieć.
„Można się zniechęcić i pytać: czy to ma sens? Jednak Bóg jest naprawdę wierny w swoich obietnicach. On pomaga mi przejść przez cały dzień, czy tydzień. Nie ma znaczenia, jak trudne są sytuacje. Czasem jest ciężko, szczególnie wtedy, gdy jestem w szkole i nagle mój głos, czy coś innego przestaje działać. Jeśli jednak oddaję się Bogu i proszę o pomoc, On sprawia, że wszystko się układa. Moi uczniowie zdają do następnej klasy, mimo, że mają nauczycielkę, której głos brzmi czasem bardzo dziwnie, jak teraz” – Anelle uśmiecha się, myśląc o swoim ochrypłym, chrapliwym głosie.
Choroba, z którą zmaga się Anelle, jest postępująca i nieuleczalna. Oprócz zastrzyków na jej struny głosowe, nie ma innego, dostępnego lekarstwa, by pokonać chorobę. Na nodze nosi też szynę, która ułatwia jej chodzenie. Mając tak ograniczoną mobilność oraz możliwości głosowe, oczywiste jest, że Anelle jest kuszona do użalania się nad sobą.
„Czasami jest trudno i nie widzę drogi przed sobą. Ale ważne jest, by wiedzieć, że Bóg zawsze jest przy mnie. On stworzył każdego z nas i On zna nas na wskroś – wie, co jest dla nas ciężkie, a co nie. On wie, co uczynić, by nam pomóc.
Jest pewien werset, który mówi: „Ukórzcie się więc pod mocną rękę Bożą…”
(I List Piotra 5,6). To jedna z rzeczy, które najbardziej mi pomogły – po prostu muszę uniżyć samą siebie pod mocną ręką Boga i pozwolić na Jego obróbkę; uniżać się niezależnie od tego, co pojawia się na mojej drodze. Bóg wie, co robi.
Moje ciało może rozpaść się na proch, ale mój duch może unosić się w górę, do nieba. I za to jestem bardzo wdzięczna, bo to trzyma mnie w pokorze, blisko Boga, gdyż jestem od Niego całkowicie uzależniona.”
Anelle kończy, mówiąc: „Czytam książkę o bogobojnej kobiecie, która nazywała się Esther Smith. Pisze tutaj, że jeśli skupimy się na tym, by błogosławić innych i być dobrymi dla nich, to wtedy nasze własne problemy stają się nieistotne i mało ważne. Czasem może być tak: Och, ja biedna, nie potrafię mówić, mój głos nie działa itp.. lecz wstań i idź, błogosław innych, bądź dobry dla kogoś, a wtedy twoje problemy przestaną istnieć!”
W czasie, kiedy Anelle mówi, staje się oczywiste, że jest młodą kobietą, która walczy o swoją wiarę, cokolwiek przyjdzie. Ma wiarę oraz życie, które są wypróbowane i prawdziwe – życie, które inspiruje ludzi wokół niej, niezależnie czy o tym wie, czy też nie.
Wersety Biblijne zaczerpnięte z Biblii Warszawskiej, chyba że zaznaczono inaczej. Copyright © Towarzystwo Biblijne w Polsce 1975. Wszelkie prawa zastrzeżone.